Siedziałam z Diavalem a górskiej półce. Nagle dostrzegłam w oddali wielką chmurę kurzu.
- Diaval patrz.- Powiedziałam wskazując na kurz.
- Jedzie Henryk.- Zawyrokował. Szybko przemienił się w kruka i polecieliśmy do granicy. Wylądowałam na kamieniu mając po prawej stronie Drakonię a po lewej Diavala.
- Ani kroku dalej!-Krzyknęłam.
- Żaden władca nie będzie słuchał rozkazów latającej jędzy.
- Ja nie uznaję władzy twojej.
- Chcę mieć jej głowę.- Powiedział Henryk.
- Powstańcie na me wezwanie!- Krzyknęłam a z lasu wyłonili się wojownicy.
- W smoka Diaval.- Powiedziałam. Po chwili rozgorzała potyczka. W końcu zobaczyłam Henryka. Zrzuciłam go z konia.
- Nie zdobędziesz boru ni dziś ni za sto lat już ja Ci przeszkodzę!- Krzyknęłam. Henryk jednak wyciągnął rękę zakutą w stal i dotknął mojej skóry. Odrzuciło mnie kilka metrów od niego. Skóra piekła niemiłosiernie. Miałam problem z oddychaniem.
<Diaval?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz