Siedziałem przed drzwiami. Od ślubu mojego i Diaboliny minął miesiąc. Dla mnie był to najszczęśliwszy miesiąc w życiu. Nagle usłyszałem za sobą kroki.
- Cześć Diaval.- Szepnęła mi do ucha Diabolina.Odwróciłem do niej głowę i pocałowałam ją.
- Cześć kochanie.- Powiedziałem i wstałem.
- Co tak siedzisz? Musimy sprawdzić co się dzieje przy granicy.- Powiedziała Diabolina. Uśmiechnąłem się. Przemieniłem się w kruka a po paru minutach byliśmy na miejscu. Jakiś kilometr od granicy zobaczyliśmy że człowiek zamierza zabić dwa wilki. Nie byli to właściwie Kniejanie ale schronili się w Kniei więc człowiek nie mógł ich zabić. Podeszliśmy do niego.
- Drogi panie niech pan zostawi te dwa wilki. Są na naszej ziemi i nie ma pan prawa im nic zrobić.-Powiedziała Diabolina.
- Te dwa wilki weszły na moją ziemię i mam prawo zrobić z nimi co chcę czy tutaj czy gdzie indziej i ani ty ani ten twój kochaś mi nie przeszkodzicie ty latająca jędzo.- Warknął mężczyzna i zamierzył się na jednego z wilków.Wkurzył mnie. Wszedłem między niego a wilki i złapałem go za rękę po czym przemieniłem się w smoka. Szlachcic zwiewał aż się za nim kurzyło. Wyleciałem za nim na otwarty teren królestwa Aurory. Nagle usłyszałem jej głos.
- Diaval! Zostaw go!- Powiedziała. Przemieniłem się w człowieka i podszedłem do niej.
- Dzień dobry.- Przywitałem ją.
- Czemu go gonisz?- Zapytała.
- Ponieważ obraził moją żonę to raz, po drugie wszedł do Kniei w celu zabicia dwóch istot które szukały schronienia.
- Zostanie za to ukarany.- Powiedziała. Ukłoniłem się jej i wróciłem do Diaboliny.
- Załatwione.
<Diabolina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz